Mieszkańcy obwodu tawuszskiego na północnym-wschodzie Armenii prawie tydzień szli do Erywania, by zaprotestować wczoraj pod gmachem Rady Ministrów. Na miejscu z demonstrantami rozmawiał korespondent Vot-tak.tv, rosyjskojęzycznej redakcji Biełsatu.
Marsz protestacyjny, zorganizowany przez ruch “Tawusz o ojczyznę”, wystartował 4 maja z wiosek graniczących z Azerbejdżanem. Na jego czele stanął miejscowy arcybiskup Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego Bagrat Galstanian.
– Jak Bóg da, 9 maja będziemy w Erywaniu – oświadczył przed wyruszeniem w drogę.
Mieszkańców obwodu tawuszskiego niepokoi, że plan demarkacji granicy Armenii z Azerbejdżanem zakłada jednostronne ustępstwa Erywania. Według nich oznacza to, że granica zbliży się niebezpiecznie do ormiańskich wsi. W obronie swojej ziemi protestowali też wcześniej, blokując drogi krajowe.
Do maszerujących po drodze dołączali przeciwnicy rządów Nikola Paszyniana, Kolumna weszła do Erywania wczoraj, 9 maja, o godzinie 14, a o 18 rozpoczął się wiec na placu Republiki – głównym placu państwa. Według naszego korespondenta, przed gmachem Rady Ministrów zgromadziły się co najmniej 3 tysiące osób skandujących antyrządowe hasła. Później prorządowy kanał Bagmarian w Telegramie podał liczby 18-20 tysięcy demonstrantów. Dane takie miał podać program do obliczania gęstości tłumu.
Giena, jeden z uczestników protestu, zarzucił przywódcy kraju Nikolowi Paszynianowi, że nielegalnie oddał Azerbejdżanowi cztery przygraniczne wsie. Żeby sprawiedliwie wyznaczyć granice, najpierw trzeba podpisać porozumienie pokojowe – stwierdził Ormianin.
– Dlatego mówimy “nie” jego decyzji! W celu delimitacji i demarkacji granicy najpierw potrzebne jest porozumienie, potem delimitacja, a dopiero na koniec demarkacja. Z kolei Paszynian nielegalnie robi wszystko na odwrót – podkreślił demonstrant.
Uczestnicy protestu nieśli w rękach transparenty z napisami “Ormianie, Armenia, Ojczyzna i Bóg”, a także trójkolorowe flagi Armenii i zlikwidowanej separatystycznej Republiki Górskiego Karabachu. Część z obecnych założyła białe koszulki przedstawiające ormiańskich żołnierzy poległych w wojnach o Górski Karabach. W akcji wzięli udział także ludzie w mundurach wojskowych.
Jeden z nich, Andranik, powiedział naszemu korespondentowi, że przeżył dwie wojny karabaskie – w latach 90 i 2020. Premiera Nikola Paszyniana nazwał on zdrajcą, który celowo przekazał ormiańskie ziemie Azerbejdżanowi.
– Ormianie nie są gotowi na kolejne ustępstwa. Jesteśmy gotowi walczyć! To Nikol Paszynian rozwalił naszą armię w 2018 roku, wyrzucił starych dowódców. On specjalnie prowadzi antyrosyjską politykę. To źle dla narodu Armenii. Kto strzeże naszej granicy z Turcją? Rosyjscy pogranicznicy. Czy on myśli, że Europejczycy i Amerykanie przyjdą tu walczyć z Azerbejdżanem? Nie! – przekonywał mężczyzna.
Podczas wiecu wybrzmiewały hasła “Odejdź!” i “Nikol – zdrajca!”. Lider protestu, arcybiskum Galstanian, dał premierowi godzinę na podanie się do dymisji.
– Od teraz w Republice Armenia nie mamy już władzy. A swoją dymisją oddasz ormiańskie potrójne święto, które ukradłeś narodowi ormiańskiemu – powiedział hierarcha kościelny.
Chodzi o obchodzony wcześniej 9 maja sowiecki Dzień Zwycięstwa połączony z Dniem Wyzwolenia Szuszy podczas pierwszej wojny karabaskiej w 1992 roku i Dniem Armii Obrony Republiki Górskiego Karabachu.
– Rozpoczynamy procedurę impeachmentu. Będziemy o tym rozmawiać z wszystkimi trzema frakcjami w parlamencie – powiedział arcybiskup po wyznaczonej premierowi godzinie.
Nikol Paszynian przekonuje, że odmowa od wyznaczenia granic Armenii z Azerbejdżanem grozi nową wojną. Z kolei wielu Ormian uważa, że ustępstwa nie powstrzymają Baku przed agresją, jeśli tylko taką decyzję podejmie Ilham Alijew. Naszego dziennikarza przekonywała do tego stanowiska uczestnicząca w proteście Marina.
– Proszę spojrzeć na propagandę Azerbejdżanu. Oni już teraz w swoich mediach mówią, że nie ma żadnej Armenii! Nazywają nas Zachodnim Azerbejdżanem i twierdzą, że Ormianie przyszli tu z Indii. Jak w ogóle możemy im coś oddawać bez żadnych gwarancji, bez jednego wystrzału? To zmusza nas do wyjścia na ulice i powiedzenia Nikolowi “Nie!”. Mam nadzieję, że uda się nam wymienić Paszyniana.
Służba Bezpieczeństwa Narodowego (SNB) Armenii wezwała demonstrantów, by nie łamali prawa. Członek opozycyjnej partii Armenia Garnik Danijelan nazwał apel władz “groźbą wobec własnego narodu”.
Symbolizmu wczorajszemu protestowi dodaje fakt, że w 2018 roku Nikol Paszynian doszedł do władzy także w wyniku marszu protestacyjnemy przez kraj. Wystartował wtedy z Giumri, drugiego co pod względem wielkości miasta Armenii, przy granicy z Turcją.
W ciągu ostatnich miesięcy poziom zaufania Ormian do premiera spada. W styczniu 2024 roku według badań GALLUP ufało mu 35,5 proc. obywateli. Z kolei w listopadzie 2023 roku – niedługo po eksodusie Ormian z Górskiego Karabachu – premiera popierało 38,8 badanych.
W 2021 roku, po przegranej wojnie 44-dniowej z Azerbejdżanem w Górskim Karabachu, partia Paszyniana Porozumienie Obywatelskie zachowała w wyborach władzę w parlamencie.
Wiktor Wołkow, vot-tak.tv, pj/belsat.eu