27-letni mieszkaniec Rzeczycy zmarł w sylwestrową noc wkrótce po zatrzymaniu przez milicję.
Dzmitryj Uschopau został zatrzymany na przystanku komunikacji miejskiej w nocy 31 grudnia. Jechał do matki, aby świętować Nowy Rok. Krewni zmarłego nie zaprzeczają, że był nietrzeźwy. Według ich relacji na przystanku pił szampana i jadł mandarynki.
Około 23:00 podeszło do niego dwóch milicjantów. Nie wiadomo, co dokładnie zaszło, ale według naocznych świadków Dzmitryj stawił opór. O 23:06 funkcjonariusze wezwali na pomoc patrol na. Przyjechało kolejnych pięciu mundurowych. Mężczyznę skuto i przewieziono na komisariat – znajdujący się zaledwie ok. 500 metrów od przystanku.
– Wszedł na komisariat na własnych nogach, a wynieśli go stamtąd w stanie śmierci klinicznej, w śpiączce. Jeszcze w gabinetach na posterunku próbowano go reanimować: oblewano wodą, miał rozdarty podkoszulek. Uważamy, że zginął wskutek uderzenia o twardą, ostrą powierzchnię – prawdopodobnie o róg stołu. Milicja odmawia udzielenia nam prawdziwych informacji. Uważamy też, że gdyby na komisariat wezwano załogę pogotowia i podjęto tam fachowe działania resuscytacyjne, to nasz Dzimka mógłby zostać uratowany – powiedzieli Biełsatowi krewni zmarłego.
Akt zgonu wystawiono o godzinie 01:20 1 stycznia 2022 r. Dzmitryj Uschopau osierocił 5-letnią córkę.
Krewni zmarłego obwiniają o jego śmierć funkcjonariuszy.
– Zabili go – zabiła go milicja – powiedziała portalowi Nasza Niwa Alena Michajłauna, matka zmarłego.
Członkowie rodziny zwracają uwagę, że na jego ciele widoczne były ślady przemocy fizycznej, w tym okrągła rana na lewej skroni. Potwierdzają to wykonane w kostnicy zdjęcia, które otrzymała redakcja Biełsatu. Przyjaciel zmarłego potwierdził, że jest na nich Dzmitryj.
Była lekarka sądowa Nadzieja Hurmanczuk w komentarzu dla Biełsatu zastrzegła się jednak, że ze względu na słabą jakość zdjęć nie można dokładnie ustalić, czy ślady na twarzy są poważną raną, czy drobnymi obrażeniami.
– Ale w każdym razie to obrażenie, sądząc po charakterze otaczających tkanek, mogło powstać w wyniku działania tępego, twardego przedmiotu o ograniczonej powierzchni traumatycznej, którego na podstawie tego zdjęcia nie można ustalić – stwierdziła.
Ze względu na jakość zdjęć nie można również wykluczyć, że obrażenie to mogło powstać w wyniku działania kuli.
Ekspertka zwróciła też uwagę, że na rękach zmarłego widoczne są siniaki – być może po kajdankach. Ale jeśli chodzi o ciemne ślady na plecach, to w rzeczywistości są to plamy opadowe – uważa rozmówczyni Biełsatu dodając, że wszelkie obrażenia nastąpiły na krótko przed śmiercią.
Tymczasem władze twierdzą, że śmierć Dzmitryja Uschopawa nie nastąpiła wskutek doznanych urazów. Przyznają przy tym, że wobec zatrzymanego użyto siły.
W swoim komunikacie Komitet Śledczy poinformował, że mieszkaniec Rzeczycy został zatrzymany przez milicję w Sylwestra o 23:10 na przystanku komunikacji miejskiej, ponieważ był bardzo pijany. Według Komitetu Śledczego „z powodu nieposłuszeństwa z jego strony użyto wobec niego siły fizycznej”.
Z dalszej treści komunikatu wynika, że został on najpierw przewieziony na posterunek, a następnie, w ramach wszczętej sprawy z artykułu kodeksu wykroczeń, został przewieziony do szpitala na badania lekarskie. Jednak „po drodze do placówki medycznej mężczyzna poczuł się źle” i mimo wysiłków lekarzy zmarł.
– Według wstępnych wniosków ekspertów śmierć nie nastąpiła wskutek urazów – na ciele zmarłego nie stwierdzono obrażeń narządów wewnętrznych ani złamań kości – przekonuje Komitet Śledczy.
Na Telegramie, w kanałach powiązanych ze służbami już pojawiło się już wideo, na którym widać moment, w którym człowiek podobny do Uschopawa trafia na komisariat. Mężczyzna jest wprowadzany do budynku w kajdankach z rękami wykręconymi za plecami. Wygląda na bardzo pijanego, ale stoi na nogach i idzie sam. Na jego twarzy nie widać żadnych obrażeń.
Nieco wcześniej (zanim wyszła na jaw informacja o śmierci Uschopawa) wiceszef milicji obwodu homelskiego Anatol Wasilieu powiadomił, że w sylwestra nie odnotowano tam żadnych nagłych wypadków i przypadków obrażeń odniesionych przez obywateli.
– To kolejny akt nieuzasadnionej przemocy, której ślady siły bezpieczeństwa już usiłują zatrzeć. I zanim pojawiły się informacje w niezależnych mediach, państwowe kłamały, że według MSW Sylwester minął bez incydentów – skomentowała tragedię w Rzeczycy Swiatłana Cichanouskaja. – Bezkarność rodzi przemoc. Do tej pory ani jeden funkcjonariusz nie został pociągnięty do odpowiedzialności za popełnione przez siebie przestępstwa. Funkcjonariuszom pozwolono robić co chcą z „politycznymi” (a nawet zachęcano do tego). Teraz uważają to zachowanie w stosunku do Białorusinów za normę – nie tylko wobec protestujących, ale w ogóle wszystkich. Słowa „Czasami nie ma miejsca na prawo” zamieniły się w „Zawsze nie ma miejsca na prawo”.
rr/cez/belsat.eu