news
Reportaż
„12 trupów dla statystyk”. O KGB i rosyjskich żołnierzach w białoruskich kostnicach
Za nagranie pijanych rosyjskich oficerów w Homlu, nasz rozmówca został aresztowany.
03.10.202315:12

W marcu 2022 roku Aleh Baradzin zobaczył na ulicach Homla, jak dwóch pijanych rosyjskich oficerów wyjaśniało podpitemu Białorusinowi „politykę partii” i „prewencyjnego uderzenia na Ukrainę”. Scena ta tak zszokowała Aleha, że zaczął nagrywać rozmowę telefonem. Niedługo później został za to zatrzymany, zmuszono go do okazania „skruchy” przed kamerą i trafił do aresztu. Swoje doświadczenie więzień polityczny opisał w książce, która wkrótce ukaże się w Izraelu, gdzie obecnie mieszka.

– Co jak co, ale pamięć fotograficzną mam dobrą. Z wykształcenia jestem artystą-plastykiem, mam sześć lat doświadczenia w poligrafii. Dlatego książkę wypełnię własnymi rysunkami. Być może pojawi się w niej i chudy łysy podpułkownik, któremu źle patrzyło z oczu, z HUBAZiK-u (biał. Główny Wydział do Walki z Przestępczością Zorganizowaną i Korupcją, białoruska milicja polityczna – Belsat.eu) – mówi były więzień polityczny Aleh Baradzin.

Były więzień polityczny Aleh Baradzin. Zdjęcie przekazane przez rozmówcę belsat.eu

„Przed oczami nie mam ciągłego chłodu i psiego żarcia, a ludzi”

Jak mówi Aleh, dwaj „czekiści”, którzy przesłuchiwali go w KGB, byli tak niewyraziści, że zostali już wymazani z pamięci. Ale były więzień polityczny pamięta trzeciego – 25-letniego „chłopaczka” w okularach i z wielkimi oczami, który „uparcie trzymał się swoich przekonań”.

Jednak najżywsze obrazy, jakie utkwiły mu w pamięci, to trzej więźniowie polityczni, z którymi Aleh siedział w celi aresztu tymczasowego w Homlu: informatycy Wiktar Kulinka i Andrej Wutkin oraz kolejarz Alaksandr Łuczynowicz. Cała trójka, podobnie jak Aleh Baradzin, zostali zatrzymani pod koniec marca 2022 roku. Wszystkich aresztowano na podstawie tego samego artykułu –  „sprzyjanie działalności ekstremistycznej” (art. 361-4 Kodeksu Karnego Białorusi). Wszyscy zostali oskarżeni o to samo: rzekome wysyłanie lub publikowanie w internecie zdjęć i filmów przedstawiających przemieszczający się rosyjski sprzęt wojskowy.

– Spokojna, lekko roztargniona twarz Wiktara Kulinki z czupryną i bródką. Nieobecne spojrzenie Andreja Wutkina przez okulary na więzienną podłogę. I Alaksandr Łuczynowicz ze swoją żelazną pewnością, że wszystko robi tak, jak powinien, z niezachwianym poczuciem racji w oczach. Przed oczami nie mam ciągłego zimna i psiego żarcia, regularnych przeszukań i stania na korytarzu. Przed oczami mam tych ludzi – mówi Aleh.

Portret więźnia politycznego Wiktara Kulinki, który Aleh Baradzin wykonał z pamięci

Alaksandr Łuczynowicz i Andrej Wutkin zostali skazani na dwa lata kolonii o zaostrzonym rygorze. Wiktar Kulinka – na trzy lata kolonii o takim samym reżimie. Aleh Baradzin został niespodziewanie zwolniony po 15 dniach aresztu.

– Jakimś cudem udało mi się stamtąd wydostać – wspomina.

„To była wojna partyzancka”

Pięć dni później Aleh opuścił Białoruś (odbył podróż trasą Moskwa – Erywań – Tbilisi), a kilka tygodni później dowiedział się, że funkcjonariusze umieścili go na liście poszukiwanych i wszczęli sprawę karną na podstawie artykułu o „sprzyjanie działalności ekstremistycznej” (art. 361-4 KK) i „rehabilitacji faszyzmu (art. 130-1 KK).

– Z wielkim trudem udało mi się wywieźć moją rodzinę z Białorusi, ponieważ HUBAZiK postawił mi bezpośrednie ultimatum: swobodny wyjazd mojej rodziny w zamian za mój powrót na Białoruś – mówi były więzień polityczny. Później wraz z rodziną przeniósł się do Izraela, gdzie zdecydował się opublikować swoje wspomnienia pod roboczym tytułem „Cena wolności – 15 dni aresztu” (biał. „Cana swabody – 15 sodniau”).

Mężczyzna mieszkał w Homlu przy Prospekcie Zwycięstwa, niedaleko dworca kolejowego i od początku marca prawie codziennie widywał kolumny ze sprzętem wojskowym, które przejeżdżały przez stację. O ile początkowo kolumny przemieszczały się tylko wieczorem lub w nocy, to później jeździły też w ciągu dnia, „bezczelnie i bez jakiejkolwiek konspiracji”. Niemal w centrum stref przemysłowych miasta oraz w zamkniętych terenach kolejowych rozmieszczono ochronne mobilne węzły łączności satelitarnej. A na zapasowych torach stacji kolejowych wokół Homla stały wagony pasażerskie Kolei Rosyjskich – z żołnierzami pod uzbrojoną ochroną białoruskiego OMON-u i milicji. Działały tam również kuchnie polowe, karmiące „wtedy jeszcze drugą armię świata”.

Pijani rosyjscy żołnierze przed sklepem monopolowym w Homlu. 16 marca 2022 r.
Zdj. belamova / Telegram

– Kiedy Siły Zbrojne Ukrainy pokonały rosyjskich okupantów pod Kijowem, z ulgą patrzyłem, jak przez centrum Homla ciągnęły się kondukty pogrzebowe dziesiątek rosyjskich autobusów sanitarnych.

Znajomi lekarze opowiadali i potajemnie pokazywali filmy z homelskich szpitali wypełnionych rannymi okupantami. W kostnicach brakowało miejsc, więc zaczęto umieszczać zwłoki w wagonach-chłodniach Kolei Białoruskich – mówi Aleh.

Mężczyzna wspomina, jak jeden z medyków powiedział mu, że Rosjanie przyszli do kostnicy i kazali przygotować „12 ciał” do wywiezienia. – Jakie 12? Mamy tu około setki. Dokąd mamy je przekazać? – odpowiedzieli pracownicy kostnicy. – Gdzie chcecie. Do statystyk potrzebujemy 12 ciał i nie więcej – usłyszeli w odpowiedzi.

Wiadomości
Niektóre szpitale na południu Białorusi pełne rannych rosyjskich żołnierzy, a kostnice – ich ciał
2022.03.13 08:54

Zdaniem Aleha Białorusini, również mieszkańcy Homelszczyzny, działaniami partyzanckimi w znacznym stopniu przyczynili się do tego, że ukraińskiej armii udało się odeprzeć ofensywę na północy.

– Te pięć czy sześć dni, kiedy rosyjskie oddziały utknęły na Białorusi (dzięki działaniom białoruskich partyzantów kolejowych – belsat.eu), dały Ukraińcom możliwość ściągnięcia rezerw i odepchnięcia wroga od Kijowa. Był w tym białoruski wkład i nie można temu zaprzeczyć – podkreśla nasz rozmówca. 

Aleh twierdzi, że była to rzeczywiście wojna partyzancka, ponieważ nawet 16-letni młodzi ludzie stawiali na tory kolejowe kłody i śmieci, aby stworzyć przeszkody dla rosyjskich pociągów.

„Jeden czekista, drugi czekista – wszyscy po kolei…”

Były więzień polityczny wspomina, że w KGB, gdzie trafił po zatrzymaniu 29 marca 2022 roku, został oskarżony o „krytykę rosyjskiej armii”. Podkreśla, że funkcjonariusze znaleźli go dzięki nagraniom z monitoringu przed sklepem Dionis, a ostatecznie zidentyfikowali go na podstawie nagrań z kamery wewnątrz sklepu, gdzie Aleh był bez maski, z odsłoniętą twarzą.

– Ci pijani rosyjscy oficerowie rozmawiali z homelskim jabaćką (określeniem „jabaćka” Białorusini nazywają osoby, które popierają reżim Łukaszenki – belsat.eu) o całej wspaniałości i znaczeniu „specjalnej operacji” dla samych Ukraińców oraz o dalekowzroczności wielkiego Putlera z jego prewencyjnym uderzeniem na Ukrainę. Po prostu musiałem to sfilmować. A potem nagrałem też na telefonie chwiejny spacer tych żołnierzy przez plac dworca kolejowego w Homlu z torbą alkoholu i zagryzki – wspomina Aleh.

Oprócz nagrania z pijanymi rosyjskimi oficerami w ręce KGB wpadło też wideo nagrane niedaleko homelskiego sklepu Dionis, na którym czerwono-zielona oficjalna flaga, zerwana przez huragan, leżała na drodze. Zapytali, dlaczego jej nie podniósł. W telefonie Aleha znaleźli również stary zrzut ekranu przedstawiający nagiego Putina i Łukaszenkę biorących kąpiel w wannie wypełnionej krwią.

– W rzeczywistości informacja o moich nagraniach w pobliżu Dionisa była jedynym powodem, dla którego mnie zgarnęli. Wszystkie inne zdjęcia i filmy zostały przeze mnie wcześniej usunięte. Akt oskarżenia sporządzono po dokładnym sprawdzeniu korespondencji w kanałach na Telegramie – wyjaśnia Aleh.

Jak mówi homelczanin, nie został pobity przez KGB, ale próbowano nim manipulować i go sprowokować.

– Doskonale zdawałem sobie sprawę, że kilka razy funkcjonariusze KGB, używając różnych sformułowań, zadając prowokacyjne pytania, głośno dzieląc się swoimi wnioskami, doprowadzili mnie do konkretnych oświadczeń, które mogłyby zostać wykorzystane do wszczęcia sprawy karnej z surowszą i poważniejszą karą – twierdzi mężczyzna.

Cela Aresztu Tymczasowego w Homlu. Rysunek Aleha Baradzina

Dodaje, że podpisał protokół przesłuchania dopiero po tym, jak został on poprawiony „słowo w słowo” zgodnie z jego uwagami.

W KGB Aleh został zmuszony do nagrania „wyrażenia skruchy”. Tekst został przygotowany z wyprzedzeniem. Cztery punkty: przedstawić się, powiedzieć, co zrobił, wyrazić skruchę i ostrzec innych, aby nie robili takich rzeczy („Byłem głupi, ślepy i krótkowzroczny, a wy powinniście być czujni, bo to wszystko intrygi Zachodu”).

– Stół i krzesło, czego jeszcze potrzebują? Jest gdzie usiąść, jest gdzie odpowiedzieć. Naprzeciwko ciebie kamera jest cały czas włączona. Wychodzą, wchodzą, zadają pytania. Potem siedzisz i czekasz pół godziny, a oni znowu przychodzą. Jeden czekista, drugi czekista, wszyscy po kolei – tak Aleh opisuje atmosferę przesłuchań w homelskim KGB.

Mieszkaniec Homla musiał stanąć przed „pokutną” kamerą również w HUBAZiK, dokąd funkcjonariusze KGB przekazali Baradzina.

„W jedzeniu były kosmyki włosów”

Aleh Baradzin ze szczegółami opowiada o strasznej „małpiarni” w jednym z komisariatów w Homlu, „gdzie zatrzymani nie byli uważani za ludzi”, o żelaznej milicyjnej więźniarce-lodówce, w której liczył sekundy w drodze do aresztu, o procesie i 15 dniach spędzonych w tych samych mroźnych celach aresztu, gdzie były więzień polityczny stracił, jak mówi, 11 kg.

– Było kilka przypadków, kiedy w jedzeniu znajdowałem kosmyki kobiecych włosów. Albo w rzadkiej zupie – nadgryzione kawałki paluszków krabowych, które kucharz wrzucał do garnka – najwyraźniej ze szczerego serca – żebyśmy nie umarli. W makaronie były kawałki opakowania. Niektórzy mieli przez to problemy żołądkowe… – mówi Aleh.

Cela, w której Aleh Baradzin został osadzony z Wiktarem Kulinką, Andrejem WutkinemAlaksandrem Łuczynowiczem. Rysunek Aleha Baradzina

Nie spodziewał się, że zostanie zwolniony po 15 dniach aresztu. Wiedział, że śledczy używają aresztu jako rezerwy czasu, aby dotrzeć do kolejnych dowodów w jego telefonie – wystarczających do wszczęcia sprawy karnej. Najwyraźniej w przypadku Baradzina nie udało im się tego zrobić – usunął filmy i zdjęcia rosyjskiego sprzętu na kilka dni przed aresztowaniem. W tym czasie funkcjonariusze nie przeprowadzali jeszcze dokładnej ekspertyzy telefonu, ponieważ KGB przekazało go najpierw do komisariatu, a dopiero potem trafił do HUBAZiK-u.

– Może HUBAZiK był przekonany, że ja, mając firmę, majątek, rodzinę, dzieci, nie opuszczę Białorusi i będę na ich celowniku? Nie wiem – mówi były więzień polityczny.

Kiedy później funkcjonariusze dotarli do komentarzy na Telegramie, Aleh był już w Gruzji. Tam dowiedział się o wszczęciu przeciwko niemu postępowania karnego.

„Wystarczy choć jedna celna kula”

Jak mówi były więzień polityczny, o życiu w Tbilisi można by napisać osobny ciekawy tekst. Zaczynał tam jako zwykły monter mebli, a po pewnym czasie został dyrektorem fabryki mebli. Próbował stworzyć pierwszą białoruską drukarnię Alba w Gruzji, której udało się wyprodukować serię pocztówek i plakatów o tematyce antywojennej i białoruskiej (oraz ubrania z narodowymi białoruskimi symbolami). 

Otworzył także rodzinny warsztat rzemieślniczy, w którym wraz z dziećmi wytwarzał pamiątki i zabawki z drewna. Aleh kontynuuje ten biznes w Izraelu, ale, jak mówi, na nowym poziomie. Projekt nosi nazwę MAViA.

– Nie, to nie jest biznes, bardziej odskocznia. Kiedy czekałem na przyjazd mojej rodziny do Tbilisi, chciałem zrobić coś dla dzieci, bo nic tam  nie miały. Na początku zrobiłem drewniany samochód, potem zamek, drewniany samolocik – dalej poszło samo. Kontynuujemy w Izraelu, ale bardziej solidnie i z pozytywnym akcentem – mówi Aleh.

Drewniany samolocik wykonany przez Aleha Baradzina

„Pozytywny akcent” to pomoc Ukrainie. MAViA niedawno uczestniczyła w ukraińskim festiwalu Wyszywanka w Izraelu. Wystawili tam miniaturowe drewniane statki i samoloty Sił Zbrojnych Ukrainy, figurki dziewcząt w ukraińskich strojach. Wszystkie fundusze zebrane na festiwalu zostały przeznaczone na wsparcie ukraińskiej armii.

– Mam nadzieję, że chociaż w niewielkim stopniu zabawki te przyczynią się do zwycięstwa Ukraińców. Ujmijmy to tak: wystarczy choć jedna celna kula – mówi Aleh Baradzin.

Rodzina Baradzinów mieszka obecnie w małym miasteczku w Izraelu. Aleh pracuje w firmie meblarskiej, bierze aktywny udział w działalności Stowarzyszenia Białoruskich Więźniów Politycznych (jest członkiem grupy inicjatywnej), rysuje, kończy spisywać swoje wspomnienia i uczęszcza na kursy hebrajskiego. Ma nadzieję, że z czasem rodzina przeniesie się do centrum kraju, gdzie mieszka białoruskojęzyczna diaspora ostatnich fal emigracji. Zależy mu na praktyce języka białoruskiego. 

– Tutaj jest albo hebrajski, albo rosyjski. Można zapomnieć, jak się mówi po białorusku. A ja chcę przekazać białoruskość moim dzieciom. Córka chodzi do izraelskiej szkoły, syn do przedszkola. Kiedyś byłem jedyną osobą w rodzinie, która mówiła po białorusku, ale teraz zaczynam zapominać – mówi nasz rozmówca ze smutkiem w głosie.

Aleh jest bardzo wdzięczny Izraelowi, gdzie znalazł bezpieczeństwo i schronienie, ale nie może kochać tego kraju tak jak Białorusi.

– To dobry kraj, ciekawa kultura, stare tradycje, niezwykli ludzie, ale ta ziemia jest inna i obca… Nadejdzie czas i wszyscy będziemy mogli wrócić do naszej już wolnej ojczyzny – mówi na pożegnanie.

Historia
Śmierć żydowskiego miasta. 80 lat temu Niemcy zlikwidowali getto w Głębokiem
2023.08.22 15:49

Zmicier Mirasz,ksz/ belsat.eu