Dowcip z rosyjskich internetów: Kreml. – Wasza Wysokość, przyjechali hamasowcy prosić o pieniądze. – Powiedzcie im, że umarłem.
Plotki o ciężkim stanie zdrowia rosyjskiego dyktatora pojawiają się regularnie od dłuższego czasu. Mniej lub bardziej wiarygodne informacje nasiliły się po 2014 roku, czyli inwazji na Ukrainę. Światowe media pisały wówczas o nowotworze – a to rdzenia kręgowego, a to trzustki czy przewodu pokarmowego. Wśród przedstawianych teorii pojawiła się także choroba Parkinsona a nawet niebezpieczna infekcja po …wstrzyknięciu botoksu.
Po 24 lutego 2022 roku liczba doniesień o śmiertelnych chorobach rosyjskiego prezydenta wyraźnie wzrosła, by w ostatnich dniach osiągnąć swoje apogeum. Początek dał dosyć mało wiarygodny kanał „Generał SVR” prowadzony na platformie Telegram przez rzekomego emerytowanego generała porucznika, używającego pseudonimu Wiktor Michajłowicz. 22 października na kanale pojawiła się wiadomość, że Władimir Putin przeszedł rozległy zawał i został “podłączony do sprzętu monitorującego jego parametry życiowe”. Pięć dni później „Generał SVR” poinformował, że rosyjski prezydent miał umrzeć 26 października o godz. 20.42.
Oliwy do ognia dolał znany z sensacyjnych, chociaż rzadko sprawdzających się oświadczeń, rosyjski analityk Walerij Sołowiej, który w rozmowie z ukraińskim dziennikarzem Dmytro Gordonem oznajmił, iż Putin – „tym razem na pewno umarł” i że jego ciało znajduje się w specjalnej chłodni w prezydenckiej rezydencji nad jeziorem Wałdaj. A ponieważ Sołowiej (kojarzony też z profilem „Generał SVR”) był pierwszą osobą, która oficjalne potwierdziła zgon dyktatora, informacje natychmiast i dosyć bezkrytycznie podchwyciły światowe media. Stało się tak mimo ostrzeżeń, że Kremlowi może zależeć na sianiu tego typu dezinformacji.
Oczywiście w 100 procentach śmierci Putina nie da się wykluczyć. Rosyjski prezydent skończył 71 lat, a jego życie po rozpoczęciu bezsensownej, otwartej agresji przeciwko Ukrainie trudno uznać za komfortowe. Jednym słowem nie dzisiaj, to jutro Putin umrze. Dla nas najistotniejszym pytaniem jest – kiedy to nastąpi, jak zachowają się wówczas kremlowskie elity i jakich światowych zmian należy oczekiwać.
Wygląda, że na krótszą metę w Rosji będziemy mieć zmiany systemowe. Sytuację najprawdopodobniej postara się wykorzystać rozsądna część obecnego otoczenia prezydenta. A należy do niej przypuszczalnie nie tylko premier Michaił Miszustin, ale także sekretarz Rady Bezpieczeństwa gen. Nikołaj Patruszew (obaj panowie są na liście ewentualnych następców Putina). Wątpiących poproszę o przypomnienie sobie pełnej wątpliwości miny pana generała FSB w momencie, gdy Putin informował o decyzji rozpoczęcia tzw. operacji specjalnej.
Pierwszym krokiem nowych władz byłaby w tym wypadku próba ponownego nawiązania dobrych relacji z Zachodem. Padną deklaracje, że Rosja się zmienia, że trzeba jej dać szanse. Tzw. operacja specjalna zostanie przerwana, tyle, że raczej nie będzie oznaczało to przywrócenia Ukrainie Krymu i włączonych do Federacji Rosyjskiej czterech obwodów – chersońskiego, zaporoskiego, ługańskiego i donieckiego. Naturalnie Kijów będzie protestował, ale bez finansowej i militarnej pomocy Zachodu nie jest w stanie nic zrobić.
W tym miejscu powstaje pytanie, gdzie w momencie śmierci Putina znajdzie się Zachód? Kto będzie prezydentem Stanów Zjednoczonych? Na jakim etapie będzie wojna Izraela z Hamasem? Już teraz jednak widzimy, że poparcie dla Ukrainy słabnie, a rośnie zmęczenie konfliktem na wschodzie Europy i chęć powrotu do starych dobrych układów, w tym tanich surowców energetycznych. W dodatku świat zachodni śmiertelnie obawia się zamieszania na terytorium nuklearnego mocarstwa, a sprawne przejęcie władzy na Kremlu, pozwoli tego zamieszania uniknąć.
To wszystko będzie skłaniać do poparcia nowych, „demokratycznych” rosyjskich władz. To zaś oznacza, że po pierwszym okresie systemowych zmian, Rosja wróci w stare koleiny imperialnych ambicji i w pewnym momencie do władzy dojdzie jakiś nowy Putin.
Niestety zgadzam się z amerykańskim analitykiem profesorem Januszem Bugajskim, że jedynym sposobem na autentyczną demokratyzację Rosji jest rozpad Federacji Rosyjskiej. Reasumując, wygląda, że powinniśmy życzyć Władimirowi Władimirowiczowi jeszcze długich lat życia, bo to właśnie on jest najbliższy wypełnienia prognoz profesora Bugajskiego.
Maria Przełomiec dla belsat.eu
Inne teksty Autorki – w dziale Opinie
Redakcja może nie podzielać opinii autora.