Białoruski aktywista Mikałaj Alaksiejeu, którego rosyjskie służby specjalne zabiły podczas próby zatrzymania, został pochowany 16 marca. Mężczyźnie zarzucono kontakty z Pułkiem Kalinowskiego i zamiar dokonania zamachu terrorystycznego.
Rosyjska redakcja Deutsche Welle dowiedziała się o tym od jednego z synów zabitego, który prosił o niepodawanie jego imienia. W dniu pogrzebu najmłodsze dziecko Mikałaja Alaksiejewa skończyło 9 miesięcy.
Jak twierdzi jego syn, służby specjalne miały obserwować Białorusina około miesiąca. W Rosji mieszkał on od kilku lat, bo na Białorusi był poszukiwany na rzekome “znieważenie Alaksandra Łukaszenki”.
– Z ojcem miałem kontakt dosłownie kilka dni przed jego zabójstwem. W ostatnim czasie szukał możliwości wyjazdu za granicę, bo w ubiegłym roku Federacja Rosyjska i Republika Białoruś połączyły listy poszukiwanych – powiedział syn zabitego.
49-letni Alaksiejeu został zastrzelony 6 marca. Rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa podała, że usiłowała zatrzymać mężczyznę w związku ze sprawą karną o “przygotowaniu zamachu terrorystycznego”, ale okazał on zbrojny opór. FSB stwierdziła, że utrzymywał on kontakt z broniącym Ukrainy białoruskim Pułkiem Kalinowskiego.
Syn zabitego potwierdził, że ojciec poparł antyreżimowe protesty w 2020 roku i był przeciwny wojnie na Ukrainie. Zaprzeczył przy tym jego kontaktom z białoruskimi ochotnikami.
Arsien Rudenka, pj/belsat.eu