Jak działa rosyjska machina propagandowa na okupowanych terenach Ukrainy?


Rosyjskie media zaczęły pojawiać się na okupowanych przez Rosję terenach Ukrainy – w Donbasie i na Krymie – jeszcze w 2014 roku. Po 24 lutego 2022 roku ich liczba wyraźnie wzrosła. Cel pozostaje ten sam: przekonanie miejscowej ludności, że wszystkie działania władz rosyjskich są słuszne, a ukraińskich – destrukcyjne i bezcelowe. Niezależny rosyjski portal Wiorstka opublikował obszerne śledztwo dotyczące tego, kto, na czyj koszt i w jakim celu prowadzi dehumanizującą propagandę na okupowanych przez Rosję ziemiach Ukrainy.

Prezydent Rosji Władimir Putin wyświetlany na ekranie podczas dorocznego przemówienia do Zgromadzenia Federalnego. Sewastopol, okupowany Krym, Ukraina. 21 lutego 2023 roku.
Zdj. ALEXEY PAVLISHAK / Reuters / Forum

Swiatopoglądowe rękawiczki

Ksenia Misiuriewicz, studentka filologii w Mariupolu, w wieku 19 lat podjęła pracę w lokalnej stacji, głównym kanale telewizyjnym miasta TV Mariupol, nadającym w języku ukraińskim. Była prezenterką porannego programu i wiadomości – najmłodszą dziennikarką na kanale.

– Każdego dnia budzę się z myślą: jak fajnie byłoby mieć Donieck z powrotem jako część Ukrainy. To moje najgłębsze marzenie – mówi Ksenia, ocierając łzy, w wydanym w 2021 roku materiale o jej pracy.

Studentka pochodzi bowiem z miasta Kirowśke pod Donieckiem, okupowanego od 2014 roku. Jak opowiada przed kamerą, „tęskni za rodzicami i marzy o tym, by móc położyć się na swoim łóżku w swoim domu”.

Marzenia jednak się spełniają, trzeba tylko poczekać na pełnowymiarową wojnę i odłożyć na bok wcześniej deklarowane poglądy.

Foto
Bezmiar zniszczeń. Google opublikowało zdjęcia Mariupola pod rosyjską okupacją
2023.04.26 13:52

Telewizja Mariupol, w której Ksienia pracowała, przestała nadawać na początku marca 2022 roku – gdy całe miasto zostało bez prądu z powodu nieustannego ostrzału. Pierwsze miesiące inwazji wojsk rosyjskich spędziła w domu w okupowanym Kirowśku. Jak dowiedziała się Wiorstka, jej ojciec, górnik od wielu lat mieszkający w obwodzie donieckim, zgłosił się na ochotnika do walki z ukraińską armią. Zmarł na skutek ran odłamkowych półtora miesiąca później.

– Zawsze będziemy czcić Twoje tradycje – napisała Ksienia w grupie „pamięci bohaterów” we VKontaktie. – Nie ma już takich jak ty.

Kilka miesięcy później, w sierpniu 2022 roku, Ksienia wróciła do doszczętnie zniszczonego Mariupola. Została zaproszona do poprowadzenia programu informacyjnego na nowym kanale telewizyjnym Mariupol 24, nadającym pod hasłem „Pierwszy wyzwolony”. Przyjęła tę propozycję. Teraz zaczęła produkować wiadomości o tym, jak „miasto szybko odradza się i odbudowuje pod rosyjskim panowaniem”.

Później przyznała na swoim kanale w Telegramie, że po pierwszych audycjach wielokrotnie otrzymywała groźby, a nawet życzenia śmierci od przyjaciół, kolegów z klasy i byłych współpracowników. Według Ksienii na początku trudno było jej poradzić sobie z nienawiścią. Ale teraz, kiedy wyjeżdża w „pierwsze delegacje”, nawiązuje przyjaźnie i rozwija się zawodowo, jest „głęboko obojętna” na krytykę ze strony tych, którzy wyjechali z miasta.

– Wy jesteście tacy, my jesteśmy inni. I tyle, pierd***cie się – kończy swój wpis cytatem ze zbioru poety Pawła Bieldugowa „Wiersze kryminalne”.

Będzie dobrze. A przynajmniej ludzie muszą być o tym przekonani

Jak mówi Ksienia w rozmowie z Wiorstką, nowy kanał został uruchomiony przez „zdesperowanych ludzi telewizji”, którzy nie chcieli opuszczać miasta. Patronat nad młodą redakcją objęli dziennikarze telewizji Sankt Petersburg. Powiązany z państwowymi pieniędzmi Fundusz Rozwoju Nowych Mediów zaczął wspierać media na „nowych terytoriach”. Miejscowi dziennikarze otrzymywali pomoc humanitarną, wyjeżdżali na programy edukacyjne do Rosji, odwiedzali redakcje federalnych kanałów telewizyjnych.

Nowa-stara „gwiazda” mariupolskiej telewizji Ksienia Misiuriewicz.
Zdj. mrpl.city

Na początku września do „odradzającego się” studia przyjechał szef petersburskiej telewizji Aleksandr Małkiewicz. Nagrał z Ksienią wideo, przedstawił ją jako nową „gwiazdę” i „twarz Mariupola” – i podkreślił, że „wyzwolone tereny” to „niesamowita winda personalna dla odważnych duchem”. Podkreślił, że Kisenia wykonuje „niemal misję psychoterapeutyczną” dla mieszkańców Mariupola i „zaraża ich swoją energią”.

Nowy kanał zaczął produkować wiadomości o pomocy humanitarnej z rosyjskich regionów, ofiarach „agresji ukraińskich sił zbrojnych” i o tym, jak miasto „wraca do życia”. Ukraińskie miasta okupowane przez rosyjską armię są opisywane przez „nowych dziennikarzy” kanału jako „wyzwolone”. I odwrotnie, mężczyzna, który został ewakuowany z Bachmutu, w jednym z newsów jest opisany jako „ofiara ukraińskiej okupacji”. W dziale „Fakty” regularnie pojawiają się raporty rosyjskiego Ministerstwa Obrony. Emitowano w nim także fragmenty przemówień Władimira Putina i wywiady z urzędnikami samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. A w rubryce „Opinia narodu” lokalni propagandyści rozmawiają z mieszkańcami o prostych, codziennych sprawach: czy lubią rosyjskie pielmieni, jak się czują w Dzień Śmiechu, jakie mają marzenia.

– Jestem po prostu zmęczona uciekaniem – przyznaje Ksienia. – Nie chcę nigdzie iść, nie chcę nikogo słuchać. Chcę żyć u siebie – na swojej ziemi, w Mariupolu, w Doniecku, w Donbasie i nic już nie ma dla mnie znaczenia. Teraz staram się nie zagłębiać w te wiadomości, w tę politykę (sic!). Jestem już zmęczona wszystkim. Chcę żyć, robić to, co kocham, chodzić na sesje zdjęciowe, siedzieć w studio i rozmawiać z ludźmi – mówi „dziennikarka” w rozmowie z Wiorstką.

Według Ksienii, jej zadaniem wciąż jest „wprowadzanie ludzi w pozytywny nastrój”, żeby nie czuli, że „wszystko jest tylko złe”.

– Żeby widzowie zaczęli wierzyć, że wszystko się wydarzy, ale nie wszystko naraz – mówi. – Moskwa też nie została zbudowana od razu. Dlatego żyjemy, pracujemy i oglądamy Mariupol 24 – dodaje.

Wiadomości
Dziś pierwsza rocznica ataku na teatr w Mariupolu i dziewiąta „referendum” na Krymie
2023.03.16 09:49

„Nie zagłębiam się w politykę”, ale dostaje pieniądze od władz

Aleksandr Małkiewicz, który objął patronat nad telewizją w Mariupolu, rozwija media także na innych terytoriach okupowanych przez Rosję. Publicznie przedstawia się jako „demaskator fejków” i „obrońca wartości narodowych”. Z udziałem Małkiewicza uruchomiono nie tylko kanał telewizyjny w Mariupolu (Mariupol 24), ale także kanały w Zaporożu (ZaTV) i obwodzie chersońskim (Tavria). Sam Małkiewicz zaprzecza, że jest odpowiedzialny za „nowe media” na terenach okupowanych.

Podległy mu Fundusz Rozwoju Nowych Mediów stara się o prezydencki grant w wysokości równowartości ok. 260 tys. zł na przeszkolenie 50 „młodych profesjonalistów z Donieckiej Republiki Ludowej, Ługańskiej Republiki Ludowej, obwodów zaporoskiego i chersońskiego, którzy marzą o tym, by zostać bohaterami frontu informacyjnego”. Poza publicznym wizerunkiem menedżera mediów Aleksandr Małkiewicza jest znany jako jeden ze współpracowników szefa terrorystycznej Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna.

Podczas ośmiomiesięcznej okupacji Chersonia Małkiewicz, który ma renomę na Kremlu, pracował jako kierownik Katedry Dziennikarstwa i Komunikacji Medialnej na Chersońskim Uniwersytecie Państwowym, kierował chersońskim oddziałem Związku Dziennikarzy i założył własną szkołą medialną. Obiecał, że najlepsi absolwenci dostaną pracę w lokalnych stacjach telewizyjnych i radiowych, gdzie będą „twórczo i żywo przekazywać prawdziwą informację mieszkańcom regionu”.

Nowe gwiazdy „dziennikarstwa”

16-letnią absolwentką owej chersońskiej szkoły medialnej jest Władisława Ługowskaja. Uczennica pracuje w lokalnym kanale telewizyjnego Tavria. Dziewczyna przyznaje w rozmowie z Wiorstką, że dołączyła do kanału, ponieważ była „rozwścieczona niesprawiedliwością” mającą miejsce w mieście. Wyjaśnia, że podczas okupacji Chersonia jej znajomi, przyjaciele i krewni, którzy opuścili miasto, często pytali o brutalność rosyjskich żołnierzy. Według dziewczyny, ani ona, ani jej krewni nie byli świadkami przemocy i uważali takie pogłoski za „dezinformację”.

Robiąca błyskotliwą karierę 16-letnia propagandzistka Władisława Ługowskaja.
Zdj. lugovskaiavlada / Telegram

– Przyszłam jako prezenterka programów młodzieżowych – ale z podtekstem politycznym, żeby młodzi ludzie jako pierwsi otrzymywali wszystkie informacje – mówi nowa „wschodząca gwiazda rosyjskiego dziennikarstwa”.

W październiku, na miesiąc przed deokupacją miasta przez Siły Zbrojne Ukrainy, Władisława została ewakuowana z miasta w grupie z innymi dziennikarzami pracującymi dla rosyjskich kanałów. Przedostała się na Krym, skąd w połowie listopada przeniosła się do Moskwy. Tam zaczęła pojawiać się w rosyjskich mediach głównego nurtu jako „twarz chersońskiego dziennikarstwa” i jako „ofiara działań Sił Zbrojnych Ukrainy”. Z Moskwy, jak mówi, kontynuuje współpracę z Tavrią: jeździ do regionów frontowych i kręci „historie o bohaterstwie rosyjskich wojskowych”.

Stworzyła tez kanał w Telegramie, na którym repostuje wiadomości od tzw. korespondentów wojskowych i prorosyjskich polityków z terenów okupowanych. We własnych wpisach, podobnie jak jej koledzy na antenie, 16-latka (sic!) nazywa ukraińskich wojskowych „Ukronazistami”, „faszystami” i „narkomanami”, okupowane terytoria „wyzwolonymi”, Ukraińców „chochłami” (obraźliwe określenie Ukraińca w języku rosyjskim – Belsat.eu) i „małpami”, Putina „prawdziwym prezydentem”, a wiece poparcia dla wyzwolenia Chersonia spod okupacji „fanatycznym rabanem”.

W marcu 2023 roku Władisława Ługowskaja otrzymała od Władimira Putina Order Odwagi. Po otrzymaniu odznaczenia nagrała filmik, w którym wyraziła swoją wdzięczność prezydentowi Rosji.

– Przecież bez Władimira Władimirowicza i niektórych ministerstw nie byłoby nas. Nie byłoby tej szczerości, patriotyzmu i uczciwości, którą teraz mamy na wyzwolonych terenach – mówi w wideo 16-letnia „dziennikarka”.

Obecnie uczęszcza do 11 klasy w Moskwie. Nie komentuje swoich relacji z obecnymi kolegami z klasy, ale zauważa, że więzi ze starymi przyjaciółmi z Chersonia musiały zostać zerwane.

– Ludzie tam uznali, że jestem dla nich martwa. Kiedy nawet znaleźliśmy się pod ostrzałem, pisali do mnie: „Szkoda, że nie żyjesz!” – przybliża konwersację z dawnymi znajomymi.

Wiadomości
Niemcy, Polska, Ukraina i IV Rzesza – kto chce połknąć kogo? Polska w rosyjskiej prasie
2023.04.28 15:46

Inną „studentnką” Małkiewicza jest 17-letnia Mirosława Butenko. Studentka wieloprofilowej uczelni w Melitopolu poprowadziła koncert z okazji „przyłączenia” częściowo okupowanego Zaporoża do Rosji. Jej talent, jak twierdzi „mentor” dziewczyny, zauważyli miejscowi dziennikarze i zasugerowali, aby spróbowała swoich sił w „nowych mediach”. Od tego czasu została „dziennikarką-blogerką” zaporoskiego kanału ZaTV. Prowadzi rubrykę „Światy Mirosławy Butenko”, w której kręci wywiady i relacjonuje przednią kamerą – na przykład o pomocy humanitarnej na Zaporożu, o „patriotycznych projektach młodzieżowych” oraz o koncertach i konferencjach w Rosji.

Aleksandr Małkiewicz i Mirosława Butenko w okupowanym Melitopolu.
Zdj. melitopol-news.ru

W wolnym czasie „dziennikarka” prowadzi własny kanał na Telegramie. Komentuje przed kamerą międzynarodowe wiadomości i doniesienia z pierwszej linii frontu. Mirosława nagrywa filmy w swoim pokoju – na tle wieszaków na ubrania i girland żarówek opowiada o „zmasowanych atakach” rosyjskiej armii na „ukraińskich bojowników” i o tym, jak „straszliwe straty SZU są rekompensowane mobilizacją nastolatków”.

– Pewnego dnia podszedł do mnie młody człowiek i zapytał: „Czy nie boisz się mówić tak otwarcie? A jak przyjdzie Ukraina – to co zrobisz?” – mówi Mirosława w rozmowie z Wiorstką. – Co ja naprawdę zrobię? Czy będę uciekać? Taka byłaby moja odpowiedź, gdybym nie była pewna, że Rosja jest tu na dobre. Dziwię się ludziom, którzy wciąż myślą, że nie jesteśmy jeszcze pełnoprawną częścią Rosji. Obudźcie się! Rozejrzyjcie się wokół siebie, jesteście teraz częścią Rosji. Ukraina nie jest już z nami i nigdy nie będzie! – dodaje nastoletnia „dziennikarka”.

Media
Rosyjska propaganda: Moskwa niszczy plany blitzkriegu imperialnej Polski na Białorusi
2023.03.31 15:10

Problemy natury technicznej

Według źródeł Wiorstki zbliżonych do Kremla, pracę telewizji na okupowanych terytoriach nadzoruje pierwszy zastępca szefa Administracji Prezydenta Aleksiej Gromow, który odpowiada za tradycyjne media w całym kraju. Główny problem dla rozwoju zarówno federalnych, jak i lokalnych mediów prorosyjskich na terenach okupowanych rozmówcy Wiorstki nazywają „konkurencję ze strony mediów ukraińskich”.

– Do instytucji przychodzi człowiek, którego obecni znają jako pracownika administracyjnego (…) – i przed nim personel przełącza (ukraińską) telewizję UNIAN na Pierwyj Kanał lub Tavrię. Jeśli pożegna się, wyjdzie i przez kilka sekund będzie stał spokojnie na zewnątrz, to równie dobrze może usłyszeć, że w środku znowu włączono ukraińską telewizję – skarży się rozmówca Wiorstki.

Według niego to „typowy obrazek” nie tylko dla obwodów zaporoskiego i chersońskiego (generalnie mniej prorosyjskich – Belsat.eu), ale także dla miast w Donbasie, zdobytych w 2022 roku. Wielu tamtejszym mieszkańcom wciąż udaje się oglądać ukraińskie kanały przez satelitę. Jednak nie każdy na okupowanych terytoriach ma do niej dostęp, a jej instalacja wymaga pewnego poziomu kompetencji technicznych.

Rozmówcy Wiorstki w dwóch rosyjskich regionalnych telewizjach mówią, że z nowymi kanałami na terenach okupowanych jest jeszcze jeden problem. Zawodowym dziennikarzom nie spieszy się bowiem do opuszczania rosyjskich regionów na rzecz Mariupola, Heniczeska czy Melitopola, choć dziewięć lat temu chętnie wyjeżdżali na Krym.

– W 2014 roku Moskwa aktywnie wabiła pracowników na Krym. Wabiły ich dobre pensje, klimat i perspektywa mieszkania. Nie wszystko się spełniło, ale wielu, zwłaszcza pracowników technicznych – kamerzystów, reżyserów – tam pojechało. I pozostali szczęśliwi – tłumaczy pracownik rosyjskiej propagandówki. – Ale teraz nie ma chęci ani apeli do wyjazdu na „nowe terytoria”. Nikt nie rozumie, jak długo będzie trwała praca. Z drugiej strony wszyscy rozumieją, że ludzie tam strzelają. Gdyby był nabór, to pewnie nawet w takich warunkach znaleźliby się desperaci – dodaje.

Wiadomości
Mieszkańcy wschodniej Ukrainy wierzą, że bombarduje ich wojsko rządowe – NYT
2023.04.20 11:16

Ten sam modus operandi

Dziennikarze z okupowanych od 2014 roku Doniecka i Ługańska przekonują w rozmowie z Wiorstką, że dziewięć lat temu propagandziści na okupowanych terytoriach, podobnie jak dziś, angażowali do swojej pracy uczniów i studentów dziennikarstwa. Wtedy też skupiali się na treściach „patriotycznych”.

– W 2014 roku były jakieś śmieszne gazetki z patetycznymi nagłówkami i propagandą. To nie było dziennikarstwo – powiedział dziennikarz jednej z donieckich gazet, który prosił, by nie podawać jego nazwiska. – Hasła i artykuły były w tradycji lat 60. i 80. Czyli montowali redakcję z tych dziennikarzy, którzy pozostali w pracy z powodów ideologicznych oraz ze studentów. Do dzisiaj wszystkie te gazety wymarły – dodaje.

Podobna sytuacja miała miejsce w telewizji.

– Rekrutowano bardzo młodych ludzi: absolwentów szkól i studentów, absolutnie zielonych. Wysyłali ich ci, którzy zostali z powodów ideologicznych spośród starych dziennikarzy. Można powiedzieć, że w regionie rozpoczęła się wielka kampania prania mózgów pozostałej ludności – wspomina Julia Bożko, była dziennikarka ukraińskiego 5 Kanału.

Historie
Plac budowy „na kościach”. Uchodźcy wracają do Mariupola i nie poznają swojego miasta
2023.01.28 10:40

Niektórzy dziennikarze z Mariupola, którzy opuścili miasto, już snują plany powrotu. Mykoła Osyczenko, prezes kanału telewizyjnego Mariupol, opuścił miasto w marcu. Pytania o pracę prorosyjskich mediów, jak powiedział, uderzyły go „prosto w serce”.

– Bardzo mnie boli, że ci ludzie całkowicie zrujnowali swoje życie dla nędznych dziesiątek tysięcy rubli, które otrzymują – mówi, dodając, że nieliczni mariupolscy dziennikarze, którzy „gloryfikują rosyjski świat ze swoich ekranów”, najwyraźniej „zdusili swoje sumienie” i zapomnieli o „okrucieństwach rosyjskiej wiosny”.

Dziennikarz odczuwa „ojcowską litość” dla byłych kolegów, którzy przenieśli się do „nowych mediów”. Wspomina Kisenię Misiuriewicz, która teraz pracuje w prorosyjskim Mariupolu 24 i marzy o transferze do „mainstreamowej telewizji w Moskwie”. Osyczenko mówi, że traktował ją jak córkę, starał się ją chronić i pomagać w rozwoju zawodowym. Zauważył ją, gdy wykładał dziennikarstwo na Państwowym Uniwersytecie w Mariupolu i zaprosił na casting – tak zaczęła się ich współpraca.

– Ksiusza pięknie mówiła po ukraińsku i nigdy wcześniej nie twierdziła, że chce, aby „DRL” lub „ŁRL” stały się rosyjskie – wspomina Mykoła. – Teraz jest mi jej żal, bo jest młoda i dokonała trudnego wyboru. Pracując z nią przed wojną, byłem przygotowany na to, że za dwa, trzy lata pojedzie zdobywać Kijów – i byłem pewien, że właśnie tam zmierza ze swoim talentem. Miała przed sobą wielką przyszłość. Myślę, że ona też to rozumiała – podsumowuje.

Dokument
Mariupol. Z dziennika oblężonego miasta
2022.03.31 14:46

lp/ belsat.eu wg Wiorstka

Aktualności