W Głębokiem, na Białorusi zachował się dom, w którym ponad trzy lata mieszkali rodzice Czesława Miłosza – od wiosny 1936 r. do 17 września 1939 r. Odszukać go pozwolił ford, którym rodzina uciekła przed bolszewikami.
Aleksander Miłosz, ojciec poety Czesława Miłosza, był inżynierem drogowym i na początku 1936 r. został przeniesiony z Białostocczyzny do Głębokiego, gdzie został naczelnikiem powiatowego wydziału drogowego, czyli odpowiadał za stan dróg całego powiatu dziśnieńskiego. Towarzyszyła mu żona Weronika Miłoszowa z Kunatów.
Pomimo, że powiat nosił nazwę dziśnieńskiego, jego centrum zostało przeniesione przez polskie władze z Dzisny, która zgodnie z traktatem pokojowym w Rydze znajdowała się na granicy polsko-sowieckiej, do Głębokiego. To właśnie ta decyzja ówczesnych władz polskich przyczyniła się do rozwoju miasteczka.
Miłoszowie mieszkali przy ulicy Piłsudskiego 4, a obecnie dom ma adres Wolna 20 (Swabodnaja 20). Czesław Miłosz odwiedził ich tu dwukrotnie. Pierwszy raz miało to miejsce w 1936 roku, kiedy on i jego rodzice wspólnie obchodzili Boże Narodzenie. Po raz drugi poeta był w Głębokim latem 1939 r., gdzie spędził część wakacji.
O swoich wrażeniach z Głębokiego i okolic pisał w listach do przyjaciela, poety Jarosława Iwaszkiewicza. Można się z nich dowiedzieć, jak miejscowi chłopi wyglądali w wyobraźni Miłosza, jak się zachowywali. Można powiedzieć, że Głębokie w jakiś sposób wpisało się w twórcze dziedzictwo literata.
Dom, w którym mieszkali rodzice laureata Nagrody Nobla, udało się znaleźć dzięki działalności miejscowego historyka Kastusia Szytla. W “Kurierze Wileńskim” znalazł on notatkę o przeniesieniu inżyniera Aleksandra Miłosza z Sokółki do Głębokiego. Jego adres znajduje się również na Liście Właścicieli Samochodów, która została sporządzona na potrzeby obrony.
Według historyka, Czesław Miłosz uważał się za obywatela Wielkiego Księstwa Litewskiego:
– Był blisko kultury polskiej, litewskiej i białoruskiej, chociaż za życia mówił po polsku i zasłynął jako polski poeta.
Ciekawa historia związana jest z odwołaniem poety z Polskiego Radia Wilno. Ktoś napisał w polskiej prawicowej gazecie “Mały Dziennik”, że w Wilnie pracuje w radiu kilka osób o rzekomo komunistycznych poglądach. Wśród nich miał być i Miłosz.
– W rzeczywistości Miłosz nigdy nie był komunistą – mówi Kastuś Szytal. – Fakt, że białoruskie koncerty odbywały się w wileńskim radiu, też podawano jako przykład jego wrogości wobec Polski. A to były koncerty chóru Ryhora Szyrmy.
Należy zaznaczyć, że Ryhor Szyrma to znany białoruski dyrygent chóralny, folklorysta, postać publiczna i znamienitość środowiska muzycznego. Mieszkał i tworzył w Wilnie w latach trzydziestych XX wieku.
W „Małym Dzienniku” było kilka takich artykułów, a po ich opublikowaniu ówczesny wileński wojewoda Ludwik Bociański bardzo negatywnie nastawiony do białoruskich i litewskich ruchów narodowych, nakazał odwołanie Miłosza z wileńskiego radia. Niemal natychmiast po zwolnieniu, w 1937 r., Czesław Miłosz został zatrudniony w warszawskim radiu. Tak się złożyło, że dzięki represjom dostał pracę w lepszym miejscu i na lepszym stanowisku.
Inna ciekawostka związana z życiem rodziny miała miejsce w Głębokiem. Inżynier Aleksander Miłosz był zamożnym człowiekiem i miał własny samochód marki Ford. Informacje o tym można znaleźć w „Wileńskim Dzienniku Wojewódzkim” z 1937 r. Ten samochód uratował potem życie Miłoszom.
– Gdy bolszewicy przekroczyli granicę, polscy urzędnicy zaczęli uciekać, bo wiedzieli, że komuniści aresztują wszystkich za przynależność klasową – mówi Kastuś Szytal. – Nie było mowy o jakimkolwiek śledztwie czy oskarżeniu o zbrodnie. Wystarczyło, że byli to ludzie wykształceni i zajmowali określone stanowiska.
Nowy rząd nie potrzebował takich ludzi. Co więcej, nowa władza uważała ich za swoich wrogów. Rodzice Miłosza dobrze to rozumieli, dlatego w niedzielę 17 września 1939 r. ubrali się w to, co mieli na sobie, zabrali ze sobą tylko rodzinne srebra, wyprowadzili swojego forda z garażu i ruszyli do Wilna, gdy sowieckie czołgi zbliżały się do ulic Głębokiego. Nigdy nie wrócili już do tego domu.
Kastuś Szytal uważa, że miejsce, w którym mieszkali rodzice Czesława Miłosza i które odwiedzał sam poeta, zasługuje na tablicę pamiątkową. Pomysł został przedstawiony latem tego roku Ambasadorowi RP na Białorusi Arturowi Michalskiemu podczas jego wizyty w Głębokim. Obecnie niestety oficjalne stosunki polsko-białoruskie są w złym stanie. Jednak czasy się zmieniają, i możemy mieć nadzieję, że pewnego dnia ten znak pojawi się na dawnym domu Miłoszów.
Zmicier Łupacz/ belsat.eu