Oczekiwania kontra rzeczywistość. Dlaczego zachodnie czołgi nie zmieniły sytuacji na ukraińskim froncie?


Spalony czołg M1 Abrams, grzęznący w błocie Challenger 2 i zdobyty przez Rosjan Leopard 2 – takie obrazki w ostatnich dniach pojawiły się w sieciach społecznościowych. Rok temu, po utworzeniu „czołgowej koalicji” państw zachodnich, wielu Ukraińców z nadzieją, a nawet pewną euforią czekało na dostawy amerykańskich, brytyjskich i niemieckich czołgów na front, wierząc, że mogą one stać się kolejnym przełomem na polu bitwy. Nasz rosyjskojęzyczny portal Vot Tak sprawdził, dlaczego oczekiwania nie przełożyły się na rzeczywistość i jaką funkcję zachodnie czołgi pełnią obecnie na linii frontu.

Czołg Challenger nie dał sobie rady z błotem na ukraińskim stepie.
Zdj: Peter Jordan / News Licensing / Forum

Weterani pustynnych wojen 

Dla zachodnich czołgów przekazanych ukraińskiej armii wojna na Ukrainie nie jest wprawdzie chrztem bojowym, ale nigdy wcześniej nie musiały one na polu bitwy stawiać czoła regularnej nowoczesnej armii z szeroką gamą skutecznej broni przeciwpancernej. Ich użycie przed wojną na Ukrainie ograniczało się do Bliskiego Wschodu, gdzie pojazdy te okazały się bardzo skuteczne. Jednak iracka armia Saddama Husajna i grupy paramilitarne – od szyickich rebeliantów po talibów i ISIS – nie mogły się równać z jedną z najsilniejszych armii świata, która zaatakowała Ukrainę w lutym 2022 roku.

Przed przekazaniem pojazdów ukraińskim siłom zbrojnym przez cały okres użytkowania straty zachodnich czołgów były minimalne: większość nieodwracalnych strat była wynikiem „bratobójczego ognia”, czyli trafienia w wyniku omyłki przez swoją artylerię. Na przykład podczas operacji Pustynna Burza (ang. Operation Desert Storm) w 1991 roku armia amerykańska straciła tylko dziewięć czołgów M1 Abrams, z których żaden nie został zniszczony przez armię iracką, wyposażoną głównie w broń radziecką. W bitwach z radzieckimi T-72 Abrams dominował bezsprzecznie.

Podczas wojny w Iraku wycofano ze służby łącznie 80 czołgów M1 Abrams (17 z nich bezpowrotnie). Prawie wszystkie z nich musiały zostać wycofane z powodu udziału w bitwach miejskich na wąskich ulicach, gdzie trafiały na zasadzki i miny. A wskaźnik przeżywalności członków załogi był bardzo wysoki. W swojej książce „M1 Abrams at War” opowiedział o tym badacz i ekspert wojskowy Michael Green. Jedynym krajem poza USA, który używał tych czołgów w operacjach bojowych, była Arabia Saudyjska, która od 2015 roku straciła w Jemenie około dwudziestu M1 Abrams dostarczonych przez Waszyngton.

Jesienią 2023 roku Stany Zjednoczone wysłały ostatnią transzę z dostawy 31 obiecanych czołgów M1 Abrams dla armii ukraińskiej. 23 lutego 2024 roku po raz pierwszy zostały one zauważone na linii frontu – używano ich w walkach w okolicach Awdijiwki, a trzy dni później w rosyjskich mediach zaczęły pojawiać się pierwsze filmy z płonącym amerykańskim czołgiem. Według informacji z 11 marca co najmniej cztery czołgi M1 Abrams zostały zniszczone, a ostatni z nich spłonął w ubiegłym tygodniu. Wszystkie zostały uszkodzone pod Awdijiwką po trafieniu przeciwpancernymi pociskami kierowanymi i ataków dronów.

Ukraińscy żołnierze 82. Brygady Szturmowo-Desantowo strzelający z brytyjskiego czołgu Challenger 2 podczas szkolenia.
Zdj: Peter Jordan / News Licensing / Forum

Brytyjska waga ciężka

Oprócz M1 Abrams Siły Zbrojne Ukrainy dysponują innymi zachodnimi czołgami, które były używane w Iraku – brytyjskimi Challenger 2. Na Bliskim Wschodzie te pojazdy bojowe również świetnie się sprawdziły. Jedyna strata przed wojną na Ukrainie była konsekwencją „sojuszniczego ognia”, kiedy to w 2003 roku w Basrze w Iraku czołg został omyłkowo zniszczony przez ogień innego Challengera.

Do maja 2023 roku Wielka Brytania dostarczyła ukraińskim siłom zbrojnym wszystkie obiecane wcześniej 14 czołgów ciężkich Challenger 2. Czołgiści na froncie entuzjastycznie przyjęli nowy pojazd. Według wojskowych, którzy przesiedli się do brytyjskiego pojazdu z czołgów radzieckich T-72 i T-80, Challenger 2 lepiej chroni, a pod względem celności, w porównaniu z innymi czołgami jest wręcz „karabinem snajperskim”.

Na razie jednak Challenger nie zrobił furory na linii frontu. Co najmniej jeden czołg został całkowicie zniszczony (to dopiero drugi przypadek w historii projektu Challenger 2). W pobliżu ukraińskiej wioski Robotyne w obwodzie zaporoskim, podczas próby przebicia się w kierunku Tokmaku, czołg został trafiony prawdopodobnie dronem Lancet, co spowodowało detonację amunicji i całkowite zniszczenie pojazdu.

Stanem na 11 marca 2024 roku tylko połowa czołgów przekazanych przez Londyn pozostała w gotowości bojowej. Oprócz zniszczonego czołgu, uszkodzeń doznały dwa inne. Reszta, z powodu awarii doznanych poza strefą walk, również wymaga napraw, które mogą zająć sporo czasu. Ponadto czołgi Challenger 2 były nieprzygotowane do działania w warunkach jesienno-wiosennej słoty. Na grząskim, nasiąkniętym wodą gruncie, pojazdy wykazują słabe zdolności przełajowe.

Niemiecka jakość

Trzecim czołgiem, z którym Ukraińcy wiązali duże nadzieje, jest niemiecki Leopard 2, którego historia użycia przed wojną na Ukrainie również jest dość długa. Siły międzynarodowej koalicji używały go w Afganistanie, gdzie kilka pojazdów zostało poważnie uszkodzonych w wyniku wybuchów zrobionych w warunkach domowych ładunków wybuchowych. Prawdziwy chrzest bojowy Leopardy przeszły jednak w Syrii. Turecka armia wyposażona w te czołgi prowadziła zakrojone na szeroką skalę operacje na północy kraju, najpierw przeciwko ISIS, a następnie przeciwko Kurdom. W grudniu 2016 roku w walkach z dżihadystami Turcy stracili ponad dziesięć pojazdów – większość z nich została całkowicie zniszczona przy pomocy pocisków kierujących.

Podziurawiony odłamkiem pancerz niemieckiego czołgu Leopard 2 pod Łymanem.
Zdj: Friedrich Bungert / SZ-Photo / Forum

Niemniej jednak czołgi Leopard 2A w boju radziły sobie całkiem dobrze i stały się dla dowództwa ukraińskiej armii jednym z najbardziej pożądanych pojazdów bojowych. Pewną rolę odegrał również fakt, że w przeciwieństwie do M1 Abrams i Challenger, Kijów mógł liczyć na dostawę znacznie większej liczby pojazdów, ponieważ na wyposażeniu miało je wielu europejskich sojuszników Ukrainy.

Do jesieni 2023 roku Ukraina otrzymała od partnerów nie mniej niż 71 czołgów Leopard 2 (według otwartych źródeł przekazane powinno zostać łącznie około 90 takich pojazdów). Ponadto ukraińskie jednostki dysponują już kilkudziesięcioma starszymi czołgami Leopard 1.

Czołgi Leopard miały stać się jedną z głównych sił uderzeniowych letniej kontrofensywy ukraińskiej armii – wiązano z nimi duże nadzieje na przełamanie wielowarstwowej rosyjskiej linii obrony. Jednak w pierwszych dniach walk doznały licznych uszkodzeń w pobliżu Robotynego, a planowany przełom nie nastąpił.

Według holenderskiego projektu Oryx, który dokumentuje tylko wizualnie potwierdzone straty sprzętu rosyjskich i ukraińskich sił, stanem na początek marca 2024 roku Ukraina straciła łącznie prawie trzydzieści czołgów Leopard 2 z 71 dostarczonych (co najmniej 13 z nich zostało całkowicie zniszczonych). Niektóre z nich będą mogły wrócić do służby po naprawie. 10 marca w mediach społecznościowych pojawiło się zdjęcie pierwszego zdobytego przez Rosjan czołgu Leopard 2 w stosunkowo dobrym stanie – prawdopodobnie we wschodniej Ukrainie.

Pierwszy czołg Leopard 2 zdobyty przez Rosjan.
Zdj: SołowjowLive

Straty są nieuniknione

Po prawie dziesięciu miesiącach aktywnego wykorzystywania zachodnich czołgów w operacjach bojowych przeciwko armii rosyjskiej okazało się, że pomimo pozytywnej oceny ich charakterystyk technicznych, nie stały się one bronią, która mogłaby wpłynąć na przebieg wojny – jak kiedyś HIMARS, pociski manewrujące Storm Shadow i drony bojowe.

– Czołg jest przede wszystkim sprzętem eksploatacyjnym, który jest używany wzdłuż frontu na pierwszej linii obrony. Dlatego czołgi nieuchronnie będą uszkadzane, a straty te mogą być znaczące. Czołgi nie są cudowną bronią, a w ilościach, w jakich są nam dostarczane (bardzo ograniczonych), możemy stracić znaczną ich część.

Wszystkie mają swoje wrażliwe obszary – zarówno Abrams, jak Challenger i Leopard – wszystkie mogą zostać trafione, zniszczone, a nawet zdobyte jako trofea. Dokładnie tak należało je traktować od samego początku, bez żadnych złudzeń – mówi Ołeksandr Kowalenko, ukraiński obserwator wojskowy i polityczny.

Zdaniem eksperta głównym celem dostaw zachodnich czołgów było rozwiązanie problemu braku na wyposażeniu ukraińskiej armii pocisków czołgowych o kalibrze 125 mm dla radzieckich czołgów. Zachodnie czołgi używają pocisków 120 mm, więc sojusznikom Ukrainy znacznie łatwiej jest zapewnić amunicję do tych konkretnych pojazdów.

Po drugie, zachodnie czołgi zapewniają większą przeżywalność członkom załogi po trafieniu bronią przeciwpancerną w porównaniu z czołgami radzieckimi i rosyjskimi. Zdecydowana większość ukraińskich czołgistów po trafieniu w Leopardy i Abramsy była w stanie o własnych siłach opuścić pojazd i uciec. Wreszcie zachodnie czołgi są znacznie skuteczniejsze pod względem zapewniania wsparcia ogniowego piechocie – ich systemy kierowania ogniem i celność są o wiele lepsze niż ich sowiecko-rosyjskich odpowiedników.

– Aby radykalnie zmienić sytuację na polu bitwy, same czołgi nie wystarczą. Potrzebujemy pojazdów opancerzonych, lotnictwa, artylerii, wystarczającej ilości amunicji oraz wsparcia w postaci broni operacyjnej i taktycznej. Same czołgi niczego nie rozwiążą, zwłaszcza w naszych warunkach – twierdzi ekspert.

Kowalenko podkreśla, że kiedy zimą 2023 roku powstawała „koalicja czołgowa”, dominacja dronów, które skutecznie niszczą pojazdy opancerzone, nie była na tak wysokim poziomie jak obecnie.

– Teraz dron jest realnym zagrożeniem dla każdego czołgu, nawet najbardziej nowoczesnego i zaawansowanego. W czasie formowania się koalicji zagrożenie to było w dużej mierze ignorowane. Dlatego dziś, aby utrzymać skuteczność czołgów, nadal konieczne jest zapewnienie ich ochrony za pomocą systemów walki radioelektronicznej – stwierdził.

Iwan Łysiuk/vot-tak.tv, ksz/belsat.eu

Aktualności